Słodycze i słodkości to często nasze słabości…
Temat słodyczy w zdrowej diecie jest generalnie dosyć trudnym tematem. Bo nie jest tak, że nie może ich być w ogóle, że nie można sobie już nigdy pozwolić na „coś słodkiego”. Można. W zdrowej, zbilansowanej diecie jest też miejsce na słodkości. Ale ważne jest CO i ILE. Kwestia ILE jest mocno indywidualna i w ogóle dosyć trudna do określenia, więc pozwolę sobie tego aspektu teraz nie rozwijać, a skupię się na drugiej ważnej rzeczy – CO.
W takim razie na jakie słodkości można sobie pozwolić, tak, żeby nasza dieta nadal mogła uchodzić za „zdrową”? Pewnie zgodzicie się ze mną, że większość sklepowego asortymentu na półkach ze słodyczami powinna na tych półkach pozostać zamiast trafiać do naszych koszyków. Sklepowe słodycze to w głównej mierze połączenie białego cukru z tłuszczem (najczęściej palmowym), które to połączenie nie dosyć, że stanowi puste kalorie pozbawione wartości odżywczych, to jeszcze działa na nas mocno uzależniająco. Dlatego zachęcam (niezmiennie ?) do robienia zdrowszych słodkości w domu. Do robienia słodkości z naturalnych, nieprzetworzonych składników. Przepisy na takie właśnie słodkości można znaleźć w e-bookach „Fit Słodycze” i „Fit Desery Niskokaloryczne” Krzysztofa Domaszewskiego, opinią o których chcę się podzielić w tym wpisie.
To, co mi się bardzo spodobało i za co daję autorowi ogromnego plusa, jest bardzo racjonalne podejście do tematu słodyczy w diecie, z którym się w pełni zgadzam. Pozwolę sobie umieścić cytat z pierwszego z e-booków: Dręczyłoby mnie jednak sumienie, gdyby nie wspomniał, że nawet w przypadku domowych słodkości zachowanie umiaru jest wskazane i potrzebne. Wiedza zawarta w tym opracowaniu to nie magiczne wrota do świata wiecznego bezkarnego objadania się słodyczami. To jedynie jeden niewielki element układanki, jaką jest racjonalne odżywianie, który przy odrobinie dobrych chęci i zdrowego rozsądku pozwoli wkomponować lepsze jakościowo wersje ciastek, tortów czy lodów do naszej diety, urozmaicając ją i sprawiając, że nie jest monotonna, że możemy w pełni się nią cieszyć. Dokładnie, domowe, zdrowsze słodycze są lepszą alternatywą niż sklepowe produkty, ale nadal są to słodycze i należy je spożywać z głową ?.
W e-bookach „Fit Słodycze” i „Fit Desery Niskokaloryczne” znajdują się przepisy na czekolady, czekoladki, pralinki, ciasta, ciasteczka, lody i inne słodkości. Przepisów jeszcze nie miałam okazji wypróbować, ale są naprawdę łatwe w przygotowaniu i z prostych, składników, a jednak efekt końcowy wygląda naprawdę smakowicie. Są one bardzo zbliżone do „prawdziwych” słodyczy, nie są to „marne” namiastki czegoś słodkiego, tylko faktycznie takie słodycze, które są w stanie zaspokoić hedonistyczne pragnienia. Myślę, że przepisy z tych e-booków mogą bardzo się przydać osobom, które mają duży problem ze słodyczami w swojej diecie, żeby stopniowo, małymi kroczkami dać sobie radę ze swoim nadmiernym przywiązaniem do słodyczy. Raz, że takie słodycze są zdrowsze niż sklepowe, dostarczają więcej składników odżywczych i mniej kalorii w porcji takiej samej wielkości. Dwa, że robiąc domowe słodycze stajemy się bardziej świadomi składu produktów. Trzy – robiąc słodkości w domu sami decydujemy, ile damy czegoś do posłodzenia i możemy w ten sposób stopniowo przyzwyczajać się do mniej słodkich produktów. A po czwarte, jeżeli sobie założymy, że będziemy jadać tylko domowe słodkości, to nie oszukujmy się, będziemy ich jadać mniej, bo nie będzie nam się chciało robić ich tak często, jak często zwykliśmy iść do sklepu po batony, ciasteczka czy czekoladki.
Wracając bardziej do sedna wpisu, czyli mojej opinii o prezentowanych e-bookach, standardowo dla siebie wymienię, jakie widzę ich plusy, jak i minusy, bo takim jestem wnikliwym typem…
Plusy:
+ przepisy proste do wykonania, z łatwo dostępnych składników, w większości nieprzetworzonych i pełnowartościowych
+ smakowite zdjęcia, od których można dostać ślinotoku, nawet będąc dietetykiem-blogerem przyzwyczajonym do przeglądania zdjęć jedzenia o każdej porze dnia i nocy ?
+ dokładny i przystępny opis wykonania
+ bardzo wartościowy pod względem treści wstęp oraz zakończenie w e-booku „Fit Słodycze”
+ racjonalne i zdroworozsądkowe podejście autora do tematu słodyczy w diecie
+ i na koniec zostawiłam przysłowiową „wisienkę na torcie” – czyli tabele wartości odżywczej przy każdym przepisie, w których autor uwzględnił nie tylko ilość dostarczanych kalorii oraz białek, tłuszczów, węglowodanów, ale także wielu witamin i składników mineralnych oraz proporcje kwasów tłuszczowych; dzięki temu można świadomie wybrać przepisy, które przykładowo nie będą dostarczać dużych ilości tłuszczy nasyconych
Minusy:
– dosyć często w przepisach pojawia się olej kokosowy oraz niekoniecznie lepsze zamienniki cukru jak cukier kokosowy, syrop klonowy, miód; o ile olej kokosowy ciężko zamienić na coś innego ze względu na to, że nadaje on odpowiednią konsystencję, o tyle o wyborze czegoś słodzącego możemy zdecydować sami; z drugiej strony już ustaliliśmy, że są to zdrowsze słodycze, ale jednak nadal słodycze ?
– odżywka białkowa w niektórych przepisach też wzbudza moje raczej mieszane uczucia, bo jest to produkt mocno przetworzony i dosyć często o składzie pozostawiającym wiele do życzenia
– nazwa „Fit Desery Niskokaloryczne” jest dosyć na wyrost, bo określenie „niskokaloryczne”posiada swoją definicję, według której produkty niskokaloryczne dostarczają mniej niż 100 kcal na 100 g, według innego podziału nie więcej niż 40 kcal na 100 g a 20 kcal na 100 ml; piszę to informacyjnie, bo jestem świadoma, że osoby nieposiadające wykształcenia kierunkowego mają zwyczajnie prawo tego nie wiedzieć ?
– a jak jesteśmy przy określeniach, to muszę na jeszcze jedno zwrócić uwagę, bo mam prywatnego hyzia na tym punkcie – „minerały”, które pojawiają się w tabelkach wartości odżywczej; otóż minerały są w skałach, a w żywności są składniki mineralne (polecam w Google Grafika wpisać sobie „minerały” i… pooglądać piękne zdjęcia skał; od razu się zapamięta); za to plus dla autora, że węglowodanów nie nazywa „węglami” ?
Ogólnie e-booki oceniam pozytywnie, mimo, że paru rzeczy się przyczepiłam… Na pewno dla wielu osób te przepisy mogą być otwarciem oczu na to, że można zrobić w domu z prostych składników przy niewielkim nakładzie pracy zdrowsze wersje sklepowych słodkości. Dla mnie to zaskoczeniem nie jest, ale prowadzę z dzieciakami warsztaty, na których robimy takie zdrowe słodycze i widzę ich reakcje, ich zaskoczenie. Dorośli zresztą reagują podobnie ?. Więc myślę, że jeżeli nie wierzycie, że takie rzeczy są możliwe, to mogę Wam te e-booki polecić.
Więcej informacji, możliwość nabycia tych e-booków i mnóstwo zdjęć na stronie i social media autora:
Zdjęcia pochodzą z prezentowanych e-booków i zostały opublikowane za zgodą autora.
Ha ha. 🙂 Czemu nie lubisz, jak ktoś nazywa węglowodany węglami? :>
Hehe, bo węglami to można w piecu palić albo grilla na nich zrobić ;P Staram się szanować nasz język ojczysty i używać go w prawidłowej formie – takie „zboczenie” życiowe 😀