podsumowanie-roku-2018

Podsumowanie roku 2018

Zostały już tak naprawdę ostatnie godziny 2018 roku. Rok temu po raz pierwszy napisałam podsumowanie roku i przekonałam się, że jest to super sprawa. Przejrzałam teraz ten wpis uśmiechając się do wspomnień i utwierdzając się w przekonaniu, że warto takie podsumowania robić. Zwłaszcza, że był to kolejny rok obfitujący w nowe doświadczenia i wyzwania. Niektóre rzeczy wydają mi się tak odległe, że wydawało mi się, że to było w zeszłym roku. Może dlatego, że sporo się wydarzyło?

Zapraszam Was na moją prywatną mini-podróż w czasie, czyli co przyniósł rok 2018, a czego za Chiny się nie spodziewałam pisząc zeszłoroczne podsumowanie.

 

Zawodowo

Pisząc o nowych doświadczeniach i wyzwaniach miałam w głowie przede wszystkim to, co wydarzyło się w moim życiu zawodowym. Dalej pracowałam w Fundacji Szczęśliwi Bez Cukru, ale nawiązałam też współpracę z drugą fundacją – Fundacją Insulinooporność – zdrowa dieta i zdrowe życie. Ale przede wszystkim zaczęłam studia podyplomowe z psychodietetyki na SWPS – moje marzenie od jakiegoś czasu.

  • Gdybym miała zrobić jakąś hierarchię wyzwań, które pojawiły się na mojej drodze, to bez mrugnięcia okiem, na pierwszym miejscu jest występ w telewizji. Patrząc na to z perspektywy czasu nadal nie mogę się nadziwić, że to zrobiłam i ciężko mi uwierzyć, że to nie był sen. Ja w telewizji. JA ?. Prawda jest taka, że jestem introwertykiem, oj, mocno zamkniętym w sobie introwertykiem i rola gwiazdy telewizji czy zawód aktorki zawsze były na czarnym* końcu listy rzeczy, które chciałabym robić. No dobra, to jak to się stało, że wylądowałam w studio telewizyjnym? W sumie to trochę przez przypadek… Jako Fundacja dostaliśmy zaproszenie do występu, a nikt inny nie mógł iść, więc padło na mnie. Zostałam zapytana, czy pójdę do… radia. Jako, że w radiu już byłam (o czym więcej poniżej), to się zgodziłam. A jak się zgodziłam, to już nie było odwrotu. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, jak się dowiedziałam, że to wcale nie radio. Ożesz szlag, czy ja się właśnie zgodziłam na występ w telewizji???? No nie powiem, stresowałam się, że ho ho, dobrze, że z emocji nie zapomniałam języka w gębie i udało mi się par składnych zdań powiedzieć. Na szczęście (a może nieszczęście?) pan redaktor był dosyć gadatliwy i nawet niespecjalnie dał mi dojść do słowa. Uff, przeżyłam…

*czarnym, bo ten koniec jest tak szary, że aż… czarny.

  • No właśnie, wspomniałam o radiu. Byłam też w Polskim Radiu – nawet dwukrotnie – razem z Agnieszką, założycielką Fundacji. To też było stresujące, ale już mniej, bo raz, że nie byłam sama, a dwa – nie widać mnie ?. No więc, jak widzicie (?), rok 2018 wręcz obfitował w moje „pierwsze razy” z mediami.

  • Warsztaty – dalej prowadziłam warsztaty, głównie w szkołach, ale też dla dorosłych. Czasami te warsztaty dla dorosłych też były w szkołach. Przewarsztatowałam kilkaset dzieci, kilka razy straciłam głos bezskutecznie próbując przebić się moim mało donośnym głosem przez wrzawę robioną przez rozentuzjazmowaną grupę dzieci. W takich chwilach naprawdę podziwiam nauczycieli, chylę czoła, to trudny i wymagający zawód. Do tego mam wrażenie, że z każdym rokiem dzieci robią się coraz bardziej… hmm, trudne. Z drugiej strony ja z moim metr pięćdziesiąt i wyglądem szesnastolatki mam ogólnie marne szanse na zyskanie posłuchu wśród dzieci. Jak prowadzę warsztaty dla dorosłych, to musi to wyglądać naprawdę groteskowo. No, bo wiecie, „prowadzący” brzmi tak dumnie, a tu pojawiam się ja ?. No mniejsza… Najciekawszym doświadczeniem warsztatowym było, kiedy o 14-stej dowiedziałam się, że mam poprowadzić w zastępstwie warsztaty, które zaczynają się o 18-stej. Do tego czasu musiałam wymyślić menu, wszystko spakować i pojechać na miejsce. I wiecie co? To były naprawdę super warsztaty. Uczestnikami byli studenci, ja prowadziłam je wolontariacko, a dochód z nich był przeznaczony na Polską Akcję Humanitarną. Ciekawe były też warsztaty, które odbywały się w szkole (ale warsztaty dla dorosłych), na które postanowiłam przytachać ze sobą piekarnik. Do transportu piekarnika służył chybotliwy wózeczek… Oj, bałam się, że z tych warsztatów nic nie będzie. Ale znowu skończyło się szczęśliwie, wyszły super warsztaty i opłacało się wziąć piekarnik, bo zrobiliśmy ciasteczka, które były hitem wśród uczestników. Ale przy następnej okazji 10 razy się zastanowię, czy przypadkiem branie piekarnika to nie jest zbyt szalony pomysł ?.
  • 26. finał WOŚP – kolejne ciekawe wydarzenie ?. Zorganizowaliśmy lepienie rekordowej ilości słodkich kulek w Hali Gwardii i zbieraliśmy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Byłam wtedy w roli podwójnego wolontariusza – Fundacji i WOŚP. Razem z uczestnikami ulepiliśmy 4570 kulek i zebraliśmy ponad 11 tysięcy na Orkiestrę. Byliśmy też w studio WOŚP na Placu Defilad – bardzo ciekawe doświadczenie, atmosfera miejsca jedyna w swoim rodzaju. Mieliśmy też nasze 5 sekund na wizji. Mnie akurat kamera nie objęła, ale byłam tam ?.
  • E-book „Mam w planie odchudzanie” – po wielu perypetiach wreszcie światło dzienne ujrzał napisany przeze mnie e-book. Spokojnie mogłabym napisać drugi e-book o wydawaniu tego e-booka. Ale raczej nie byłby hitem wydawniczym, więc sobie daruję. Ostatecznie ja zrobiłam wszystko – od napisania treści, przez oprawę graficzną, po całą „zabawę” z utworzeniem sklepu internetowego. Ten e-book jest naprawdę dopieszczony do najdrobniejszych szczegółów (cierpię na chorobliwy pedantyzm, więc spędziłam nad nim mnóstwo czasu). Premiera była dosłownie parę dni temu, więc jeżeli jeszcze się nie zaopatrzyliście w niego, to bardzo gorąco zachęcam. Do 6. stycznia 2019 r. cena promocyjna!

[mks_button size=”large” title=”Kup e-booka” style=”rounded” url=”https://szczesliwibezcukru.pl/produkt/mam-w-planie-odchudzanie/” target=”_self” bg_color=”#ffa310″ txt_color=”#FFFFFF” icon=”fa-external-link” icon_type=”fa” nofollow=”0″]

  • No dobra, to było o jednej Fundacji, ale w moim życiu pojawiła się jeszcze druga (a może to ja pojawiłam się w jej życiu?). Bardzo się cieszę, że się zgłosiłam do tej fundacji, poznałam cudownych ludzi i wygląda na to, że wspólnie zrealizujemy mnóstwo fajnych projektów. Fundacja działa na terenie całej Polski, a nawet poza nią, więc potrzebowałam trochę czasu, żeby się wdrożyć. Pomagam przy organizacji wydarzeń, zostałam mianowana kierownikiem regionalnym Fundacji na województwo mazowieckie ?, napisałam parę artykułów na stronę Fundacji, biorę też udział w tworzeniu materiałów edukacyjnych dla pacjentów. Dzięki Fundacji naprawdę dużo się nauczyłam na temat insulinooporności. Ciężko, żeby było inaczej, w końcu jest to jedyna w Europie fundacja zajmująca się tym tematem. Więc, kurcze, bycie w takim zespole to coś!

 

Blogowo

Po zeszłorocznych dużych zmianach, nie było jakiś szczególnych zawirowań na blogu. Przez ostatni rok wzbogaciłam go o 62 wpisy licząc ten. Staram się po prostu iść do przodu, stałym spokojnym tempem. Zmieniłam swoje podejście do bloga. Miałam taki moment, że strasznie przejmowałam się statystykami, zamartwiałam się i zachodziłam w głowę, co robię nie tak. Gdzie popełniam błąd. Dlaczego osoby prowadzące blogi krócej ode mnie, mające dużo mniej wpisów, mają tak dużo lajków na Facebooku. Przestałam się przejmować statystykami i liczbą lajków. Są ważniejsze rzeczy.

Blogowo z niestety niemiłych rzeczy zaliczyłam włamanie na bloga. Prób włamania się było całe mnóstwo (tak, wiem o was, hakerzy!), ale komuś się udało. Jak – nie mam pojęcia, bo nie włamał się na moje konto tylko utworzył swoje własne konto na moim blogu. Z „troll” w nazwie, więc przynajmniej był samokrytyczny ?. Udało mi się szybko zareagować, szczęście w nieszczęściu takie, że nic nie zdążył namieszać. Skoro to „troll” to może chciał mi po prostu napędzić stracha, a nie coś mi popsuć. I napędził, oj, napędził. Niemiłe doświadczenie, brrr…

 

Prywatnie

Hmm, na polu prywatnym niespecjalnie mam się czym pochwalić, nic spektakularnego się nie wydarzyło. Ot, urządziłam sobie pokój w nowym mieszkaniu zgodnie z moim własnym zamysłem. Zakochałam się w nordic walking. Właściwie nie wychodzę na spacer bez kijów, a jak idę to na pętlę 10-kilometrową. Serio, polecam chodzenie z kijami, ale warto wziąć kilka lekcji z instruktorem, żeby nauczyć się techniki.

Poza tym, ehh… moje życie to sinusoida. Rozpadam się na kawałki i mozolnie składam z powrotem. Pisanie tego wpisu pomogło mi spojrzeć na mijający rok w cieplejszych barwach. Że dałam radę sprostać wyzwaniom, które życie postawiło przede mną. Że było parę rzeczy, które mogę uznać za swój sukces, a przy tym nie zaliczyłam żadnej spektakularnej porażki.

Czy to był dobry rok? Nie wiem. Był dla mnie dość trudny, kończę go z dużą niepewnością, co będzie dalej. Bo nie będę już pracować w Fundacji Szczęśliwi Bez Cukru na dotychczasowych zasadach, nadal będę pracować, ale angażując się znacznie mniej. Jestem teraz w trakcie szukania jakieś stałej pracy, stałego źródła utrzymania. Na pewno przede mną jest coś nowego.

Życzę Wam (i sobie) na ten Nowy Rok, żebyśmy sprostali wszystkim wyzwaniom, jakie się pojawią. Tylko tyle i aż tyle. Ściskam Was mocno!

 

Zdjęcie na początku na licencji CC0, pixabay.com

Skomentuj

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.