Dietetyka to taka dziedzina, w której, żeby być dobrym specjalistą, trzeba się ciągle rozwijać, ciągle dokształcać, szukać nowych, rzetelnych i sprawdzonych informacji. Można to robić na różne sposoby, w tym uczestnicząc w różnego rodzaju konferencjach naukowych, szkoleniach, kursach itp. W tym poście chciałabym napisać nieco o szkoleniu, na którym to byłam ostatnio – szkoleniu z cyklu Vademecum Dietetyki Klinicznej.
Do tej pory przede wszystkim wybierałam kursy poświęcone tematyce psychodietetyki, która bardzo mnie interesuje, ale tym razem zdecydowałam się na szkolenie z zakresu dietetyki klinicznej. Skłoniła mnie to tego bardzo ciekawa tematyka szkolenia, jak i osoba prowadzącej ?.
Dlaczego takie szkolenie?
Szkolenie było intensywne, obejmowało zagadnienia dietoterapii w chorobach tarczycy (przede wszystkim w chorobie Hashimoto), zespole policystycznych jajników (PCOS) oraz insulinooporności zarówno oddzielnie dla każdego z tych problemów zdrowotnych, jak i ich połączenia – co przyznam rzadko się zdarza na kursach. Te wszystkie trzy zagadnienia są bardzo „na czasie”, ponieważ coraz częściej się je diagnozuje i coraz więcej się o nich mówi i pisze. Niestety często – zbyt często – są to nieprawdziwe, niepotwierdzone naukowo informacje. Wokół tematu diety w tych jednostkach narosło już całe mnóstwo mitów. Przeglądając zalecenia w internecie można się totalnie pogubić, bo nieraz są całkowicie sprzeczne. Nie ma oficjalnych wytycznych odnośnie diety przy tych zaburzeniach, wśród specjalistów również nie ma zgody co do najwłaściwszego sposobu postępowania. Niestety są dietetycy i lekarze, którzy całkowicie bezzasadnie nakazują wykluczanie pewnych produktów. Wyniki badań naukowych też są mało pomocne, nie dają jasnych wskazówek, bo nie uwzględniają indywidualnego podejścia do każdego przypadku. Świadoma tych różnych trudności postanowiłam skonfrontować swoją dotychczasową wiedzę z wiedzą, a przede wszystkim doświadczeniem, prowadzącej szkolenie.
Szkolenie to przede wszystkim prowadzący
Oczywiście jak się uczyć, to od najlepszych! I tak było w tym przypadku, bo szkolenie prowadziła dr inż. Katarzyna Kowalcze. Niestety z panią doktor nie miałam przyjemności mieć zajęć na studiach, bo to nie ta uczelnia – nad czym zresztą swego czasu mocno ubolewałam – ale od dłuższego czasu kojarzyłam dr Kowalcze bardzo dobrze. Jak głosi pełen tytuł szkolenia, było ono w duchu Evidence Based of Nutrition, czyli żywienia opartego na dowodach naukowych, które dla mnie jest jedyną słuszną drogą zawodową, chociaż nie jest to wcale droga łatwa. Tego oczekiwałam po szkoleniu, tego chciałam i się nie zawiodłam ?. Wiedzy było dużo, ale konkretnie. Jak wiadomo wiedza to nie wszystko. To, za co wyjątkowo cenię i podziwiam dr Kowalcze jest ogromne doświadczenie. I to doświadczenie podczas szkolenia było po prostu czuć. Serio, nie wiem, jak to inaczej opisać ?, ale to jest właśnie takie uczucie obcowania z osobą, której ogromna mądrość została wyniesiona z życiowych doświadczeń. Nie będzie przesadą jak napiszę, że jest ona dla mnie wzorem, że tak to ujmę „zawodowym”, do naśladowania. Bardzo mi się podoba jej podejście do dietetyki, racjonalne, zdroworozsądkowe, które zresztą jest mi bardzo bliskie.
Szkolenie zakończyło się dyskusją nad konkretnym przypadkiem, żeby trochę przećwiczyć zdobytą wiedzę w praktyce.
Jak oceniam to szkolenie?
Oczywiście bardzo pozytywnie! Pozwoliło mi uporządkować moją dotychczasową wiedzę, dołożyć do niej sporo nowych informacji i utwierdzić mnie w wielu moich przekonaniach. Było dużo praktycznych aspektów, których niestety brakowało mi na studiach. Poza materiałami zapewnionymi przez organizatorów zrobiłam całe mnóstwo notatek, na żadnym szkoleniu nie zapisałam aż tylu dodatkowych kartek ?. Mimo to pewien niedosyt pozostał, ale tylko dlatego, że nie da się dogłębnie poruszyć tak wielu różnych kwestii podczas 6 godzin szkolenia. Jak można się domyślać, organizatorzy szykują kolejne szkolenia z cyklu Vademecum Dietetyki Klinicznej, a to szkolenie mocno zaostrzyło mój apetyt na więcej ?.
Komu polecam takie szkolenie?
Szkolenie jest skierowane do specjalistów i wydaje mi się, że dla osób, które nie ukończyły studiów na kierunku ogólnie rzecz ujmując przyrodniczym, może być ono za trudne. Piszę o tym, bo wiem, że na szkoleniu w Warszawie były panie szukające wiedzy jako pacjentki, a nie specjalistki. Oczywiście nie chcę się wypowiadać w ich imieniu, ale je podziwiałam, że zdecydowały się na takie szkolenie.
Wracając do dietetyków, zarówno początkujący, jak i bardziej doświadczeni na takim szkoleniu mogą wiele zyskać. Dla początkujących dietetyków i studentów jest to przede wszystkim rzetelna wiedza, a także praktyczne informacje, których zdobycie ułatwia start w zawodzie. Doświadczeni dietetycy mają szansę skonfrontować swoją wiedzę i doświadczenie zawodowe z dowodami naukowymi, dowiedzieć się czegoś nowego i być może zmodyfikować swój dotychczasowy sposób postępowania.
Znowu wyszedł mi strasznie długi post… Ale jeszcze chciałam jedną rzecz na zakończenie dodać. Przekonałam się, że to szkolenie prowadzone w różnych miastach cieszyło się naprawdę ogromnym powodzeniem (co widać na zdjęciu poniżej). I jestem przekonana, że to osoba prowadzącej przyciągnęła takie tłumy. Jest to świetny dowód na to, że w środowisku dietetyków cieszy się ona szacunkiem i poważaniem – słusznym i zasłużonym. I że wielu dietetyków chce uprawiać ten zawód w duchu Evidence Based Nutrition, co mnie bardzo cieszy, a niestety wcale nie jest takie oczywiste, przed czym chciałabym przestrzec osoby korzystające z usług dietetyków – mam nadzieję, że choć parę takich osób to przeczyta. Dziękuję tym, którym się chciało doczytać do końca ?.
Zdjęcia ze szkolenia pochodzą z fanpage organizatora i zostały opublikowane za jego zgodą.
Skomentuj