Kobiety częściej jedzą słodycze, gdy są zestresowane, pod wpływem negatywnych emocji, a mężczyznom częściej zdarza się to, gdy są w dobrym nastroju. Nawet wykonano badania, które to potwierdziły *. Naukowcy nie odkryli tym Ameryki, prawda? Myślę, że prawie wszyscy (jak nie wszyscy) doświadczyliśmy tego na swoim przykładzie własnym albo przynajmniej osób z naszego najbliższego otoczenia.
Emotional eating – emocjonalne jedzenie
Emocje odgrywają ogromną rolę w naszym życiu, tak naprawdę to one decydują o tym, czy dane wydarzenie będzie dla nas pozytywne, negatywne czy neutralne, emocje przemieniają zwykłe, „suche” fakty w coś, co może być dla nas przyjemne bądź wprost przeciwnie. Mogą sprawić, że będzie cudownie i wspaniale, ale też i fatalnie, beznadziejnie i okropnie. A niestety często jak jest nam fatalnie, beznadziejnie i okropnie, to próbujemy zwalczyć zły nastrój przy pomocy czegoś słodkiego. A zajadanie złych emocji i stresów może przerodzić się w ogromny problem. Tak ogromny, że przygnębia nas to i martwimy się tym tak, że… musimy zjeść coś słodkiego… I błędne koło się zamyka. A nie ma innego rozwiązania, jak to błędne koło przerwać, ale żeby je przerwać trzeba zająć się tym, co jest przyczyną – emocjami.
Głód fizyczny a głód emocjonalny
Pierwszym krokiem w walce z emocjonalnym jedzeniem jest uświadomienie sobie różnic między głodem fizycznym, czyli tym takim „prawdziwym” głodem, a głodem emocjonalnym. Wcale nie jest to trudne, mniej więcej intuicyjnie zdajemy sobie z tego sprawę, ale warto zerknąć na takie chociażby zestawienie, które pozwala nam zobaczyć „na papierze” to, co intuicyjnie mniej więcej czujemy:
Głód fizyczny | Głód emocjonalny |
Narasta stopniowo. | Pojawia się nagle. |
Czuje się go poniżej mostka (burczenie w brzuchu). | Czuje się go w ustach (smak na coś, np. czekoladę). |
Daje o sobie znać kilka godzin po posiłku. | Niezwiązany z posiłkami. |
Jest potrzebą zjedzenia czegokolwiek. | Jest potrzebą zjedzenia konkretnej rzeczy (zachcianka). |
Ustępuje po najedzeniu się. | Nie ustępuje mimo uczucia sytości. |
Sprawia, że jedzenie wiąże się z uczuciem zadowolenia. | Sprawia, że jedzenie wiąże się z poczuciem winy albo wstydu. |
Źródło: http://dietetycy.org.pl/glod-fizyczny-glod-emocjonalny/
Skoro już jesteśmy pewni, że dotyka nas głód emocjonalny, z którym nie możemy sobie poradzić, warto poszukać pomocy. Nie ma się co oszukiwać, problem sam nie zniknie, a wprost przeciwnie – z czasem będzie tylko narastał. Jednym ze sposobów, jak można sobie pomóc, jest sięgnięcie po dobry poradnik. No właśnie – dobry. Mam wrażenie, że w ostatnich latach mamy istny wysyp poradników poruszających tematykę szeroko pojętego zdrowego stylu życia, a z ich jakością bywa różnie – a przynajmniej takie są moje doświadczenia z poradnikami dotyczące żywienia, bo to tematyka, w której się obracam; ale domniemywam, że w przypadku innych tematów jest podobnie.
„Mój Motywacyjny Pomocnik”
Miałam okazję zapoznać się z poradnikiem-pomocnikiem „Mój Motywacyjny Pomocnik, czyli jak rozsupłać emocje… żeby ich nie zjeść na deser” i uważam, że jest to pozycja godna polecenia. Jego autorką jest Magda, coach, trener personalny i… Motywacyjny Przyjaciel pomagający kobietom zmienić swoje życie, bo jak sama pisze o sobie: „Po dziesięciu latach pracy w korporacji postanowiłam w końcu zrealizować swoje marzenie. Z dnia na dzień rzuciłam pracę i wywróciłam swoje życie zawodowe do góry nogami. Czy było warto? O Tak! Obecnie robię to, co kocham najbardziej i… jestem SZCZĘŚLIWA!”. Jak widać Magda jest mistrzynią rewolucji, których nauczyła się na sobie ?. Więcej o Magdzie możecie przeczytać na stronie prowadzonej przez nią Pracowni Ciała i Umysłu.
Autorka poza wiedzą i doświadczeniem w temacie, co zresztą na stronach „Pomocnika” bardzo silnie czuć, ma także lekkie pióro, spory dystans do siebie, poczucie humoru i mnóstwo pozytywnej energii, co sprawia, że czytanie „Pomocnika” jest fajną rozrywką. Połączenie przyjemnego z pożytecznym, jak się mawia. A pożytecznym nie tylko dlatego, że znajdziemy tam mnóstwo porad, ale też dużo ćwiczeń do samodzielnego wykonania. Takich ćwiczeń, które zmuszają do zastanowienia i refleksji nad swoimi emocjami czy przekonaniami, ćwiczeń, które wymagają, żeby chociaż na chwilę pozostawić ten pędzący świat w swoim pędzie i zająć się sobą – to tzw. zdrowy egoizm, który naprawdę popłaca, o czym również się przekonacie z lektury. Warto zrezygnować z wieczornego bezrefleksyjnego patrzenia się w telewizor, wziąć w rękę „Pomocnik” i długopis, znaleźć sobie jakieś ustronne miejsce, gdzie nikt nie będzie Wam przeszkadzał i poświęcić ten czas pracę nad sobą, bo inwestycja w siebie to najlepsza inwestycja, jaką możecie zrobić.
Co mi się podoba w „Pomocniku”:
- bardzo praktyczne podejście do tematu, są też elementy teorii, ale stanowią one niewielką część, tylko tyle, ile jest niezbędnie potrzebne;
- mimo tytułu Autorka nie skupia się na jedzeniu i na zajadaniu emocji, tylko patrzy na problem z szerokiej perspektywy, poruszając różne (ważne zresztą) kwestie – dlatego jest to pozycja nie tylko dla osób, które sięgają po słodycze, by poprawić sobie nastrój;
- praktyczne ćwiczenia;
- pozostawione miejsce na pisanie swoich odpowiedzi i dodatkowych notatek, dzięki czemu zawsze można do nich wrócić;
- przyjemnie napisany, w sposób prosty, bez nadętego moralizatorstwa, z humorem;
- pomoc ze strony Autorki nie kończy się na „Pomocniku”, podaje ona swój adres, na który można pisać w razie potrzeby;
- „Pomocnik” jest skierowany typowo do kobiet, ale myślę, że i niejeden mężczyzna mógłby skorzystać na jego przeczytaniu (ale ostrzegam, że jest mocno kobiecy).
Jakieś minusy?
Zazwyczaj w swoich recenzjach umieszczam plusy i minusy, bo mimo, że recenzja z założenia jest czymś subiektywnym, to staram się mimo wszystko o jakiś element obiektywizmu. Plusy już mamy, co do minusów, to nie ma co ukrywać, że nie wszystkim pomoże przeczytanie poradnika. I nie dotyczy to tylko „Pomocnika”, o którym piszę, ale poradników w ogóle. Gdy problem jest bardzo złożony, głęboko zakorzeniony, gdy „sprawy zaszły za daleko” i ktoś od wielu, wielu lat tkwi w tym błędnym kole zajadania emocji czy gdy ktoś nie ma motywacji do zmian, to konieczna będzie fachowa pomoc, długotrwała terapia prowadzona przez specjalistę i, co istotne, indywidualnie dopasowana do danej osoby. Naturalnie nie jest możliwe, żeby poradnik mógł to zastąpić. Ale w prostszych przypadkach i gdy jest się zdeterminowanym do tego, by pracować nad sobą, może okazać się nieocenionym wsparciem.
Wspomniałam, że autorka oferuje też swoje wsparcie za pośrednictwem internetu, ale tak naprawdę to jeszcze nie wszystko, bo z Magdą można umówić się na spotkanie w Krakowie, można z nią potrenować na siłowni albo we własnym domu. Można popracować nad swoim ciałem, jak i umysłem. Bo jak kiedyś pisałam, zdrowie to nie tylko zdrowe ciało, ale i zdrowy duch ?. Fachowo nazywa się to podejściem holistycznym, czyli całościowym.
Więc, jeżeli jesteś kobietą, mieszkasz w Krakowie i czujesz, że utknęłaś w martwym punkcie swojego życia, chciałabyś się z tego punktu wyrwać, ale nie wiesz jak, to Magda chętnie Ci pomoże. Wszystkie informacje znajdziesz na ⇒ stronie, możesz też szukać na ⇒ Facebook’u.
A jeżeli Twoje emocje są poplątane jak węzeł gordyjski, możesz zaopatrzyć się w „Mój Motywacyjny Pomocnik, czyli jak rozsupłać emocje… żeby ich nie zjeść na deser” ⇒ TUTAJ.
* Badań na ten temat jest bardzo dużo, więc podaję tylko 2 przykładowe pozycje:
- Dubéa L., LeBelb J.L., Lua J.: Affect asymmetry and comfort food consumption. Physiology & Behavior 2005, 86, 4: 559-567.
- Wansink B., Cheney M.M., Chan N.: Exploring comfort food preferences across age and gender. Physiology & Behavior 2003, 79: 739– 747.
Skomentuj