Temat na czasie i temat ponadczasowy.
Pierwsze skojarzenie ze słowem „dietetyk” – oczywiście „odchudzanie”.
Do tej pory tematu raczej unikałam, żeby nie dać się wcisnąć w stereotypy. Bo dietetyk nie jest tylko od odchudzania. Nie jest nawet przede wszystkim od odchudzania. Ale mniejsza o to. Mam dla Was parę ważnych kwestii do przekazania w sprawie tracenia kilogramów. Większość chciałaby się nadmiaru pozbyć jak najszybciej, ekspresowo. Czy się da?
Cenię sobie prawdę, zawsze pisałam i będę pisać prawdę, chociaż wiem, że nie „sprzedaje się” tak dobrze, jak pięknie opakowane kłamstwo. Często prawda brzmi znacznie mniej atrakcyjnie niż obiecywane nam cuda. Ale wierzę, że prawda prędzej czy później zawsze wypłynie.
Jesteście gotowi na rozprawienie się z paroma mitami?
Sezon plażowy zbliża się wielkimi krokami, a po zimie tu oponka, a tam fałdka. Kluby fitness zapraszają na regularne ćwiczenia, zewsząd atakują kolorowe reklamy suplementów diety wspomagających odchudzanie, drogerie oferują wyszczuplające balsamy, a gabinety kosmetyczne odchudzające masaże. Internet zachęca do spożywania produktów, które spalają tkankę tłuszczową, pęka od porad, jak schudnąć szybko i bez wysiłku, kusi nowymi pomysłami na diety, które podobno są tak rewelacyjne, że dietetycy z niedowierzania łapią się za głowy. Przyszli plażowicze są w stanie zrobić wiele, żeby cyferki na wadze pokazały mniejszą liczbę. Są gotowi na wyczerpujące ćwiczenia, drakońskie diety, drogie specyfiki czy zabiegi. Wszystko pod jednym warunkiem – ma być jak najszybciej, najlepiej na jutro.
Co zatem zrobić, żeby waga litościwie pokazała kilka kilogramów mniej?
Wyobraź sobie, że z samego rana stajesz na wadze. Wynik nie napawa optymizmem, ale do wieczora jest wystarczająco dużo czasu, żeby pozbyć się paru kilogramów. Po pierwsze zwykłe skorzystanie z toalety. Taki banał, a w minutę można stracić trzy czwarte kilograma, ponieważ objętość pęcherza to średnio około 500 ml, a masa wydalanego kału wynosi około 200-250 g. Żeby nie zaprzepaścić efektu nie można nic jeść ani pić, a dodatkową robotę zrobią jeszcze leki o działaniu przeczyszczającym i moczopędnym. Więc punkt drugi brzmi: głodówka. Kiedy nie jemy nasz organizm zaczyna wykorzystywać zapasy. Na początku zużywa glikogen, czyli zapasową formę glukozy, który gromadzony jest w wątrobie i mięśniach. Glikogenu w wątrobie mamy około 100 g, natomiast w mięśniach około 150 g, a osoby trenujące regularnie nawet ponad dwa razy więcej. Żeby przyspieszyć zużycie glikogenu zgromadzonego w mięśniach można dodatkowo wykonywać ćwiczenia fizyczne. Zatem zużywając glikogen możesz stracić dodatkowe ćwierć kilograma. Nie byłby to zbyt oszałamiający wynik, gdyby nie dodatkowy fakt. Mianowicie glikogen w naszym organizmie związany jest z wodą i tracąc 1 g glikogenu pozbywamy się dodatkowo 3-4 g wody. Na potrzeby tego artykułu załóżmy, że będą to 4 g. Czyli tracisz nie ćwierć kilograma a 1,25 kg! Wcześniej było to 0,75 kg, więc w sumie jesteś już 2 kilogramy na minusie.
„Chudniemy” dalej
Ciało przeciętnego dorosłego człowieka składa się w około 60% z wody. Jest ona niezbędna do życia i funkcjonowania organizmu, ale „dopiero” odwodnienie rzędu 20% masy ciała prowadzi do śmierci. Pozbywając się wody można stracić parę kilogramów, więc przyjmijmy, że pozbędziesz się jej w ilości 10% swojej masy ciała. Będziesz czuć się źle, słabo, będziesz mieć zawroty głowy, będzie Cię męczyć pragnienie jak smoka wawelskiego ale będziesz o te parę kilogramów lżejszy/lżejsza. Ile dokładnie? Na potrzeby tego artykułu załóżmy, że ważysz 70 kg, dobrze? Więc stracisz oszałamiającą ilość 7 kg! Pomogą w tym leki przeczyszczające i moczopędne, o których była mowa na początku, ale najlepszą drogą pozbycia się tej wody jest pocenie. Najefektywniej pocimy się w saunie przy dużej wilgotności powietrza, aczkolwiek wypocenie takiej ilości wody potrwa około 5 godzin.
Odchudzony czy odwodniony?
Gratulacje, udało Ci się „schudnąć” 9 kg. Co prawda masz szarą, suchą skórę, z widocznymi wszystkimi bruzdami i zmarszczkami, zapadnięte oczy, spierzchnięte wargi, słaniasz się na nogach, jeżeli jeszcze w ogóle jesteś w stanie na nich ustać. Ogólnie wyglądasz jak przysłowiowe trzy ćwierci do śmierci i czujesz się tak samo, a o wyjściu na plażę nie ma mowy, ale cel osiągnięty. Tylko czy było warto?
Może się wydawać, że piszę w tym artykule totalne bzdury, ale w tym szaleństwie jest metoda. Mianowicie, wiele suplementów diety wspomagających odchudzanie zawiera składniki o działaniu moczopędnym i przeczyszczającym, więc ich stosowanie powoduje odwodnienie, a nie utratę tkanki tłuszczowej. Stosowanie wielu diet, w których je się bardzo mało, ale na szczęście stosuje się je krótko, też powoduje utratę przede wszystkim wody. Stosowanie diet nisko- i bardzo niskokalorycznych daje szybko spektakularne efekty, bo tracimy zapasy glikogenu, a razem z nim wodę. Tak jak w opisanym przeze mnie przykładzie, sukces jest tylko pozorny, bo przecież w odchudzaniu chodzi o pozbycie się nadmiarów tkanki tłuszczowej.
Krótkotrwała zmiana = krótkotrwały efekt
Celem tego artykułu jest uświadomienie, że odchudzanie to proces długotrwały, tak samo jak nie tyje się z dnia na dzień. W momencie drastycznego ograniczenia ilości dostarczanej energii, organizm broni zgromadzonych zapasów – to nasza spuścizna z milionów lat ewolucji – i trzeba do niego podejść właściwie, spokojnie, żeby zaczął się tych zapasów pozbywać. W zdrowym odchudzaniu powinno się tracić od 0,5 do 1 kg tygodniowo. Należy cierpliwie i wytrwale dążyć do celu, a wtedy się uda i nie doświadczy się efektu jo-jo. Zamiast budować formę na lato, trzeba budować formę na lata. Zamiast naprzemiennie tyć i chudnąć, stopniowo zmniejszać nadmierną masę ciała albo utrzymywać tą prawidłową na stałym poziomie.
Podsumowując, ten artykuł mógłby nosić tytuł: „Jak się nie odchudzać”, bo pokazałam w nim metody, które szybko prowadzą do celu, ale wysokim kosztem. Może nawet zbyt wysokim. Oczywiście stanowczo odradzam stosowanie środków przeczyszczających i moczopędnych, głodówek, odwadniania się, bo mogą one prowadzić do bardzo groźnych skutków zagrażających zdrowiu i życiu. Nie znaczy to, że nie da się schudnąć, że trzeba pogodzić się ze swoim losem. Jak najbardziej da się schudnąć, ale trzeba podejść do tego z rozsądkiem. Nie da się oszukać fizjologii i biochemii, które rządzą naszym organizmem, ani mechanizmów wykształconych w wyniku milionów lat ewolucji. Cudów nie ma, ale są prawdziwe efekty osiągnięte wytrwałością i cierpliwością. Należy tracić kilogramy kosztem tkanki tłuszczowej, a nie kosztem własnego zdrowia.
Źródła:
- red. Gawęcki J.: Żywienie człowieka. Podstawy nauki o żywieniu. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012
- http://www.farmacjaija.pl/zdrowie/gastrologia/badanie-stolca.html
- http://urodaizdrowie.pl/czy-sauna-korzystnie-dziala-na-urode
Ciekawe. Odchudzanie nie powinno odbywać się na HU-RA.